
Takiego liska,który był tak naprawdę królikiem,a teraz jest kotkiem podejrzałam w Londynie.Pomysł sobie był,zapomniałam trochę o nim,no i doczekał się!Oczywiście uszyła go moja mama,ja tylko wykończyłam.Pasuje mi do płaszcza,który też szyła mama .Co ja bym bez niej zrobiła...
świetny pomysł, nie dość, że nie krwiożerczy, to do tego wygląda o niebo lepiej od zabitego lisa :)
OdpowiedzUsuńWidziałam tego kotka prezentuje się świetnie.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń